Bez cienia życia , wśród żywota doczesnego

Śmiejemy się z rozmaitych dowcipów.
By później posmakować życia gorzkiego , słonego , octowego.
Ono nie ma skrupułów.
Dzień niesie ze sobą pytanie – dlaczego?

Gniazdo zbudowałem. Ja , nieopierzone pisklę.
Spoglądam ze szczytu świata. Ujrzę blask , znak.
Gorączka wtapia się i rysuję okręgi bólu na szkle.
Przynosi otępienie , bez żadnych oznak.

Szyk lecących żurawi.
Początek żywota jego kontynuacji nie uświęca.
Dusza się zestarzeje , umysł pięknem zadławi.
Po przebudzeniu , człowiek przyklejony do poduszki i koca.

Czy zaprzedać kłamstwo. Oto spór jest dawny.
Czy kłamać , besztać zgodą , bez żadnej kontroli.
Kiedy wychodzimy z cienia. Mrok nie jest już ciemny.
Nie rani naszych ciał , nie pali włosów.

Nie ma zasad do tej gry.
Nazbyt ostrożnie grzebię w otchłani , aby nie doprowadzić do usterki.
Musisz wypuścić z ust choć trochę pary.
Zanim zagasną życia iskierki.

Usiadłszy na poboczu , patrzę w twarz przejeżdżającym kierowcom.
Z nieba na ziemię. Deszczu strugi.
Zapamiętuję strach , obojętność , zwątpienie. Przyglądam się licom.
Wszystko byle nie wracać. Znów uniknąć cięgi.

Autor: Simon Tracy Kategoria: Różne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.


Coś tu dziś smutno jakoś u Ciebie się zrobiło.,);)

to jeet bolesny stan duszy =

*

  • Autor: Inclusus Zgłoś Dodany: 27.03.2014, 14:39

*****

  • Autor: ines-b Zgłoś Dodany: 27.03.2014, 13:11

Przed przeznaczeniem
schronienia brak
chociaż sama nie wiem
dlaczego tak...