Zasadzka

Kiedyś wmawiano mi
Niesłychanie doniośle
Że wojna to nie strzały i kule
Że wojna to cierpienie ludzi
Dziś...
Leżąc w krzakach ukryty
Z ręką drżącą na spuście
Sykiem komarów zabity
Duszę się strachem
Czekam...
Na co? Mi wiedzieć nie dano
Każdy dźwięk zdaje się być
Wyrokiem śmierci
Słyszę...
Widzę...
Pewności nie ma
Cisza...
Strzelać?
Nie strzelać?
Cisza zaczyna być nieznośna...
A może kompanię lęk ogarnął
I ja ostatni tu trzeźwy zostałem?
Przedwczesny wystrzał...
Ach, jak dziś żałuję że go oddałem...
Zryw
Zawijka nieudana
Mój oddech bije powietrze
Strzelam ślepo
A te kule - co miały niby
Nic nie znaczyć
Prują wokół mnie naturę
Łuska mnie niejaka muska...
I znów cisza...
Której tak się bałem...
Oddział zniknął w lesie
Ja sam w ukryciu pozostałem
Nie przez tchórzostwo, bracia
Nie z własnej winy was zostawiłem
Po prostu jakoś mi tak...
Mokro w gaciach
Ale tchórzostwem nie zawiniłem
Bo wiem, że czeka na mnie
Za tym lasem daleko
Życie
A dopóki słyszę swego serca bicie
Wiem, że tamte
Mnie nie widzi

Autor: SkończonaWalka Kategoria: Różne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.


skojarzyło mi się ze sceną z foresta gumpa w lesie jakoś ... ciekawy

peace