Familijna demokracja
Familijna demokracja
Demokracja – nie wnikam w szczegóły, detale i niuanse
Jest wyjątkowa niesprawiedliwa gdy się jest starem
Młodość – to dwóch moich wnuków od urodzenia
Przegłosowało na ich korzyść – miastu do widzenia
Oboje pałaszuję to co najlepsze dla podniebienia
Gulasz – jedna krupa, kawał mięsa wieprzowego
Gdy skończą wsiadamy w mój wóz zwany Fordem
Jedziemy w trójkę w góry – szczęściem pijany slalomem
Na wieczór będą pstrągi w staniolu oprawione w pachnidła
w przyprawy orientu , obsypałem je co się dało i co się da
Będzie grill przed chatką ognisko z drewna bukowego
Będą śpiewy do nieba w gwiazdy ustrojonego
Zabieram swoje wnuki, wrzucam w czeluść samochodu
I w góry chodu
Mówię do widzenia wiosny jesieni październikowe ostatki
Do zobaczenia – wspomnij mnie czasem
Bolesław – dwóje dryblasów bierze mnie pod ramiona
wychodzę z ekranu
Autor:slonzok
Bolesław Zaja
Oceń wiersz
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.