dysputa epitafijna

I przeminęłaś - o, niepokorna!
Tak jak przemija mgła wieczorna...

No cóż tu zrobić - już umarłaś...
Wiesz, tak to bywa, tak to jest...
wystygła kąpiel... także tego...
zasnął pies... rozlane mleko...

Ano więc... także ten...
jak to mówią... zapadłaś w sen...

Dzisiaj amarantowo gasło słońce...
Ale co tam dla Ciebie...
moje słońce i mój amarant...

Te moje wspomnienia... ciężka sprawa...
Bo gdy nastawał koniec,
to na niebie był amarant...

I pamiętam, Ciebie wtedy...
Twoje zmartwienia, twe uśmiechy...
Kwiaty gdzieś, dla kogoś, po coś,
i brzeg nad rzeką niezbyt prostą.

Twoje cierpienie, twoje radości...
I to, że czasem unikałaś gości...

I pod tym marmurowym zimnem,
kryją się twoje historie - inne...
Twoje studia, i marzenia,
które nie dojdą już spełnienia.

Pod tym prostopadłościanem,
kryje się pies,
co świeżo posianą przebiegł trawę.
W nim dalej szumią fale morza...
Ale może, to nie czas i nie ta pora...

Albo to jest czas i to jest pora...

W dzisiejszą ciemność dnia i nocy...
Rozpalić pamięcią knot przeszłości,
aby dał światło i nadzieję...

Bo wieczność mi odebrała prawo,
używać dalej słowa "mamo"...

Wciąż rozmieniam na drobne swój rozsądek,
w marnym kantorze "Niepewność & żołądek".
I żyję tu, gdzie ludzie-cienie,
szkicują niepewne swe istnienie...

Ale to musiało się zdarzyć,
tak jak ja się zdarzyć muszę...

Autor: michal87 Kategoria: Okazjonalne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.


Smutno i rozumiem:(*