Może byc odwrotnie.

może gdyby świat, obracał się znów odrobinę wolniej
a wraz ze słońcem, zachodziłby mrok i czas zwątpienia
nie zżerał nas od serca, kwas błędów i złych wspomnień
ciężar starych spraw, kilku słów, tych bez znaczenia
odwrócony system zdarzeń, chwil co wypaliły piętno
bez piekielnego stróża, który zawsze był tak blisko
z wolną duszą, co ze skórą stanowiłaby jedność
nie splamioną oddechem dni, wciąż niewinną i czystą
może gdyby zamknąć oczy, zrzucić krwawy ton spojrzenia
zetrzeć zew szaleństwa i krzywdy z wszystkich powiek
co wysuszone łzami, chciały wyrwać ze szpon cienia
zgniłe już, trupy przeklęte, winne, skazane na obłęd
poznać delikatną miłość, prawdę w niej i inną przyszłość
oddając stopniowo siebie, odkrywając wspólne sedno
połączone dwa światy, w jedną trwałą rzeczywistość
w idealną przestrzeń, która nie wie czym niepewność
i pomalować schemat, brudnych odsłon w słabej głowie
stoczyć gorzką pokutę, za brzytwę grzechu sumienia
wybrać szlak ku zbawieniu, poświęcając się świadomie
woli tego co zbawił nas, od szatana w cierpieniach
nie dławić się trucizną i nie sięgać po kolejną
nie przesiąknąć zapachem, mdławą nałogu ambicją
z klęską woli, żalem straty, spowijany przez ciemność
ślepy na przyczynę, naiwnie karmiony fikcją
nie kochać ulicy, nie kreować jej, nie zmieniać
nie walczyć z systemem, przyglądać się chorobie
opuścić bojowników, protest, wieczny bunt podziemia
wyrzec się rebelii, generacji, gniewu w słowie
porzucić spontaniczny lot, poznać systematyczność
sekunda po sekundzie, tak jak wszyscy, lęk i bierność
w kolejce do koryta, uznać narodową wyższość
oddając hołd woskowym psom, przysięgać im wierność
* * *
albo zostań i trwaj, z ciężarem swej wędrówki
nic na odwrót, broń nigdy nie przemieni się w róże
i wylejesz atrament, złamiesz ostrza swej stalówki ?
wypierając się poetów przeklętych i złudzeń ?
tak po latach, porzucisz, efekt, spożywanej wódki ?
nagle zaczniesz głosować, kibicować tym na górze ?
z uniżeniem dziękować, za ochłapy, słać laurki
tylko w kolorze szarości, urzędowo, przy cenzurze
i nagle się okaże, że trudnymi zbyt te smutki
wolałbyś pod prąd, choć jedyny, lecz najdłużej
w swojej brudnej egzystencji, z flaszką cytrynówki
toczyć się na samo dno, w teatrze form wynaturzeń
i leczyć się kolejny raz, poznawać przykre skutki
śmiać się z społeczeństwa, niosąc odpowiedź w kaburze
i może nawet zniknąć, samotnie trwać końcówki
zasypany szaleństwem, w pierwszej lepszej dziurze

Autor: hitch Kategoria: Filozoficzne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.


czytałam kilka razy, trudny tekst ale w Twoim stylu :) zmuszający, jak zawsze do refleksji...

Ciekawy...

Dobry tekst:)

Pokładowego!

  • Autor: Rozbitek Zgłoś Dodany: 27.12.2014, 08:58