Rozpad kontrolowany

Zatarły się ślady kowala i zduna.
Czas , ich dokonania zniszczył i pobił.
A historia jest jasna i szybka jak błysk pioruna.
Nic w przyrodzie nie ginie. Tak mi każdy do głowy poił.

Zaglądają w przyszłość. Rozłożone karty.
Co na to odpowiesz? Mój wierny wężu.
Ten świat jeszcze jest coś warty.
Sprawimy by zapadł w ciemność. Wyszedł z tej cukierkowości i różu.

Trwa czas rozliczeń. Myśl niespokojna rodzi furiata.
Nieśmiało wyłania się brzask.
Koniec życia z wiecznością snów się przeplata.
A od pozostawionych na policzkach łez , odbija się poblask.

Zamiast deszczu z chmur spada rozpalona rtęć.
Spaliła mi twarz , ręce , nogi i wszystkie dzieła.
Oddalam się w cień. Nie chcę niepotrzebnych spięć.
Ostatni jęk prosto z serca. Iskierka życia z krwią , ustami wypłynęła.


Autor: Simon Tracy Kategoria: Różne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.