Chociaż tylu ludzi przy mnie stało... Upadłem...

Chociaż tylu ludzi przy mnie stało,
jakaś nieznajoma mi siła rzuciła mnie na kolana,
na skały,
których ostre brzegi skórę mi porozcinały
i kolana połamały,
lecz mojej nieśmiertelnej duszy
własnoręcznie przez Stwórcę lepionej,
jakby światłem
niczym zbroją otuloną złamać nie zdołały.

Gdy podniosłem głowę
nikogo moje oczy obok siebie nie ujrzały.
Czy moi przyjaciele w strachu pouciekali?
czy w bojaźni ciała i w jego obawie w bezpiecznych miejscach gdzieś się pochowali?
Jest ktoś,
to tylko śmierć z samotnością u boku swego
wpatrują się we mnie bez mrugnięcia okiem.

Jaki ja byłem głupi
że na swoje życie patrzyłem oczami ciała swego.......

Zbieram siły do boju ostatecznego ,
nie lękając się o życie ciała mego,
gotowy jestem ,
już pragnienia i nadzieje leżą zakrwawione ,
lecz oczy moje
blaskiem duszy uzbrojone
światłem gorącym zostały splecione
i patrzą
na śmierć z samotnością u boku swego współczuciem i życzliwością napełnione

Hej wy tam podejdźcie tu blisko,
bo jestem gotowy oddać wam mego ciała pobojowisko
niczego już nie pragnie
i nawet się nie lęka
wolne jest od strachu i nie mieszka tam żadna udręka....

W dalszej
ostatniej części
śmierć z samotnością odchodzi
bo ciało zostało oczyszczone
przez zrozumienie i czystość duszy
odrodzi się
i zaleczy rany
powstanie
a w jej życiu
spotka
innych wojowników światła
i pozna
prawdziwą miłość i przyjaźń

Autor: łamacz_matryc Kategoria: Religijne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.


Upadamy by powstać...

Cool :))