Ona

Biorąc ostatni wdech
I spoglądając w nawołujący bezmiar
Wyczułem obok twoją obecność.
Czekałaś tam
Nie wiem od jak dawna.
Może podążałaś moim śladem
A może zawsze tam czuwałaś
To nie grało roli.
Liczyłaś się tylko ty.
Ty i twoja pobielała skóra.
Ty i twoje spojrzenie
Działające jak narkoza.
Ty i twój uśmiech
Wpływający w moje żyły.
Ty i twój dotyk
Roztapiający wszechświat.
Chłonąłem cię
Każdym atomem mojej duszy.
Nie potrafiłem zaspokoić
Pragnienia wypełnienia się tobą.
Pozwoliłem ci
Bez przeszkód sobą zawładnąć.
We mnie
Odnalazłaś bezpieczną przystań.
A w zamian
Rozcieńczyłaś mój nieposkromiony mrok.
Wyrwałaś korzenie
Niepohamowanych cieni.
Zerwałaś żelazną zasłonę
Za którą krył się świat.
Lecz przekroczywszy jego granicę
Twoja sylwetka zniknęła mi sprzed oczu.
A bez niej
Cóż znaczył świat?
Błądziłem, błagałem, groziłem.
A moja dusza
Pożerała mnie od środka.
Każda sekunda
Wysysała miliony nadziei.
Aż niewiedząc dokąd dążę
Trafiłem do miejsca
Pobłyskującego światłami przyszłości.
I tamże po raz kolejny
Ujęłaś mnie w swoje ramiona
Obiecując że już zawsze
Tym razem
Na zawsze
Moja ...

Autor: sonya Kategoria: Okazjonalne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.


5!

  • Autor: aneta45 Zgłoś Dodany: 28.08.2017, 18:17