Impresja o domu rodzinnym

Z mej pamięci, z okruchów szklanych
układam mozaikę wspomnień zapomnianych...

Pamiętam zwiewne firanki i widok z balkonu.
I niedzielny świt wczesny, wśród kościelnych dzwonów.
Śniadanie wśród słońca promieni i obiady wczesne,
Do wieczora rozmowy przy kawie i rozprawy wieczne...

Czy jutro ma być kasza, czy makaron we wstążki?
Czy schabowy, mielony czy też sztuka mięsa?
Sos zrobić chrzanowy czy beszamelowy?
Ot, tak było. Za każdym razem – bitwa była zwycięska...

I szły w ruch rondle, garnki, garnuszki oraz salaterki,
(Kolacje w niedziele, obejść się nie mogły bez galaretki)
Gotowano zupę, w marynacie leżało pieczyste
A na ogniu podpalano do rosołu cebule złociste.

Potem pieczono szarlotkę, lub sernik, lub roladę.
Nie każdy tej liście zawsze dawał radę.
Czasem ktoś pasował na zupie lub pieczystym,
Ktoś kęs tylko skubnął, z przyczyn oczywistych...

Sztuka się zaczynała zazwyczaj o szóstej,
Bitwy zaś trwały do godziny drugiej.
Potem siesta poobiednia,
I na pole iść nam było trzeba.

Skosić trawę, pozbierać nieczystości,
Z sadu zebrać śliwki, jagody i gruszki.
Z ogrodu zerwać kwiaty na stół, do obiadu pietruszki.
Pochodzić, poplanować, rozprostować kości...

Z psem poganiać, co w oczach ma zwadę,
Bo staranował irysy choć obok miał trawę...
Wyskakać się przez ognisko, siedzieć do północy
Śpiewać pieśni durne oraz jurne, i marznąć pod kocem.

Piwo nie jedno wypić, i flaszkę obalić.
Boczek na ogniu uwędzić, samemu się opalić.
Jeść chleb znad ognia i pić wodę ze studni.
Kochać życie, rodzinę, świat cały i ludzi...

Rano iść do pracy, pomalować okna.
Taśmą metrową kwietniki poobdzielać,
Tam begonie, tam szafirki, tam jadalne róże.
I tak biegł dzień za dniem. Krócej albo dłużej.

Po lesie pochodzić, posłuchać kukułki.
Wyzbierać szyszki najcudniejsze wśród zbutwiałych liści.
Kozaki, zające oraz borowiki przynieść do suszenia.
A wieczorem słuchać żab, sów i ryków jelenia...

To już za mną, to już się zdarzyło.
Dobre czy złe, nie ma to znaczenia.
Tym się wszak nie żyje, to tylko wspomnienia...
To zapach krochmalu... i mgła nad lasem poranna...

Autor: michal87 Kategoria: Filozoficzne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.