bez lęku
podała dłoń
nie czuł nic
chłodu jej dotyku
tak nieludzkiego
poprowadziła go
w zaułki ciemne miasta
wśród domów
bez okien
dlaczego nie czuł lęku
z ufnością dziecka ?
zbliżyła twarz
przeszył go ekstazy dreszcz
ostatni raz
odszedł cicho
tylko jej ulgi westchnienie
zaspokojonej w łaknieniu
wstaje świt
dobranoc
Oceń wiersz
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.