M...ść (szeptem mogę o niej mówić w swoich czterech ścianach)
Urodziłam się
26 marca
w chłodny wieczór
na chodniku
a księżyc oświetlał ich twarze
Miałam piękne życie
od rana do nocy
od nocy do rana
lubiłam budzić się z nimi w tym samym łóżku
Lubiłam słuchać jak się drażnią wzajemnie
choć na jej twarzy widniały łzy ktorych on nie dostrzegał
to było urocze
móc tak patrzeć
Miło mi było wypływać z jej ust
gdy on przykładal swoje
Czerwieniła się
przeczuwając mą chorobę
Moja śmierć była bolesna
jeszcze trochę boli
Nie da się żyć
z połową serca
żyłam 72 dni
Oceń wiersz
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.
bardzo krótko trwało uczucie, o którym tak pięknie piszesz. ale czy miało szansę na przetrwanie, gdy jego koniec był instynktownie przeczuwany? nauczysz się wypowiadać słowo miłość. wtedy, gdy spotkasz tę odwzajemnioną. i będziesz pisać wtedy wiersze tak samo dobre, jak ten, ale radosne:) powodzenia:)
- Autor: jesienna70 Dodany: 05.06.2012, 07:51
nie, nie... inne przesłanie... zmarła jednostronna "M...ść" (nie umiem już wypowiedzieć tego słowa).
- Autor: kletka Dodany: 05.06.2012, 06:57
Ładny i bardzo smutny wiersz.Myślę, że dla każdej,matki największym ciosem jest krzywda dziecka.5
- Autor: Lilianna Dodany: 05.06.2012, 04:07