Krajobraz płaczących liści

Zgnijcie fasady postępu, wiedzy mury
Niech spłoną ogniem prawdziwego Boga.
Pogrąż się w smutku człowieku ponury,
Niech więcej nie plami Ziemi twa noga.

Jeśliś zdolny do szacunku w naturze,
Przyjdź do mnie w krasie nagości.
Na rozgruchotanym nadzieją murze
Niech twoje serce czyste zagości.

Lecz jeśli jesteś drzew kajdanami,
Kwiecia letniego zabójcą i katem,
To wiedz, że między twymi ranami
Poleję kwasu, jako brat z bratem.

Bo być może jedna łączy nas glina,
Lecz na pewno nie jeden gatunek.
Niech spłynie krwią twarz twoja sina,
Niech umrze dla ciebie wszelki ratunek.

Płoń świecie, którego nienawidzę,
Metalowa bramo, betonowy gadzie.
Ja, prócz ciebie coś więcej widzę,
Niż tylko myśli rzucone w nieładzie.

Ja preferuję woń traw w kropli rosy,
Bicie serca w rytm życia zwierząt.
Wolę słyszeć drzew starych głosy,
Niż patrzeć na szary, "ludzki" nierząd.

Jeśli mam rację Boże, daj działać zatem,
Jeśli nie, zabierz mnie z tej sennej bzdury.
Nie chcę oddychać sztucznym prymatem
Cywilizacji nad przestrzenią natury.

Autor: AleksanderPewien Kategoria: Filozoficzne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.