Dzień z życia

Kiedyś byłem pełen życia. Teraz na mym licu tylko trupi odblask.
Ścieżki umarłych nie mają końca. Nie prowadzą do przeznaczenia.
Odpalam wątły ogarek. Płomienie chętnie pożerają wosk.
Czy dzisiaj zasnę obok Ciebie? Pewnie nie. Przy Tobie nie odczuwam znużenia.

Obydwoje zrodzeni z konstelacji byka.
Z Ciebie wyrósł piękny łabędź , ja bardziej szkaradny od okropnej świni.
Co noc mój umysł ku Twemu światłu się wymyka.
Twój wzrok pełen politowania okropnie mnie rani.

Powodując spustoszenie w duszy. Zgrzyta , skorodowana maszyneria.
Po czym staję nagle , cichnie jej jęk płaczliwy. Rozbili mnie wewnątrz.
Pozostawiając pustostan z ciała – śmierci fabryki.
Targa mną szał , bezgraniczna furia.
Normalne , codzienne – szaleńca nawyki.

Byłeś człowiekiem. Mężczyzną.
Odkryłeś wtedy wierszy zakurzonych zwój.
Opatrzyłeś twarze bohaterów , własną podobizną.
Teraz z ich grzechów szybko się kuruj.

Wyobraźnia , życie utrudnia.
Wydusza łzy , wymusza śmiech. Jest zawsze pomiędzy.
Snem a jawą. Godziną a minutą. Każdego dnia.
My! Jej niewolnicy. Słudzy!

Ma jeszcze coś. Niebywałą smykałkę.
Do bycia prawdziwą przyjaciółką i wrogiem zarazem. Uzależnia , wciąga.
Tępo spoglądam w ręczną ostrzałkę.
I biorę do ręki nóż. By zadać sobie trud ale i ból.
Tak wielki , że żaden śmiertelnik go nie osiąga.

Wyostrzam zmysły. Odpływam w dal na bajeczne rafy.
W skupieniu marszczę czoło i ściągam brwi.
Pomieszczenie wypełnia chłód. Wydobywa się z mrocznej szafy.
Żyły nie mają więcej krwi.

Otulają mnie ściany z wielkimi kolcami.
Spada z mej głowy przebitej , cierniowy laur.
Otoczony oprawcami.
Wolno spadam poza okna mur.

Autor: Simon Tracy Kategoria: Różne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.