Nieczule

Czas niesforny , wyznaczył nam na dziś spotkanie.
Jestem taki smutny. Tylko zgryzota i ubolewanie.
Zahamowano naszą miłość w rozwoju.
Rozbito moje marzenia , zamknięte szczelnie w wielkim słoju.

Jak głęboko można się zahartować? Jak wiele znaczy jednostka?
Nasze życia bezbarwne. Krzyki. Oddechy. Drobnostka.
Gramy role wybitne. Choć niewarta jest ta scena.
By tworzyć na niej kolejnego ludzkiego klona.

Trzymam się powierzchni. Jadę na czele wyścigu.
Samotnie. Nie widzę za sobą żadnego pościgu.
I wracam do Ciebie. By pozmywać naczynia.
Puste oczy. Ignorują ważniejsze poczynania.

Jeden pocałunek , krótki i bolesny. Niczym ukłucie szpilką.
Zaraz potem policzkujesz mnie , swą zimną ręką.
Ugodzony w serce , które w piersi się tłucze.
Myślę patrząc Ci prosto w twarz , że niczego się nie nauczę.

Teraz to moje ręce zaciskają się metalicznie na gładkiej szyi.
Mógłbym Cię zabić. Oni by na to pozwolili.
Strącasz kubek ze stołu. Rozlewa się na panele , kawa zbożowa.
Wyrywasz się i uciekasz z domu.
A ja chcę zacząć dziś dzień od nowa.

Cisza grobowa wokoło. Może już na wszystko jestem głuchy.
Dom jest za cichy.
Tylko jedno mam w głowie.
I dobrze , że nikt o tym nie wie.

Ból jest jak najbardziej materialny.
Przez jego wpływ na życie. Stałem się bardziej pokorny.
Z obrazu na ścianie , łypie na mnie groźnie , galilejski nauczyciel.
Dobro do codzienności wciel!

Milczałeś dotąd Galilejczyku!
A ty człowiecze marny , żyjesz na dwóch światów styku!
Jak mam czynić zło jeśli czekasz w pogotowiu.
Oto moje deum sequere. Idź w świat i czyń dobro.
Omijaj ciemności grzeszne , gdy księżyc w głębokim nowiu.

Jakże dawno to było. A dziś stoję na brzegu.
Czekam na kolejne wezwanie , w deszczu , upale , śniegu.
Dojrzałem Cię już z daleka. Stoisz na tafli jeziora jak na drodze.
Wołasz bym szedł ku Tobie. Ja jednak wciąż stare życie widzę.


Autor: Simon Tracy Kategoria: Filozoficzne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.