Imaginacja

patrzę w horyzont codziennie
oddalasz się bezwzględnie
ty ciągle czekasz na mnie
ja się gubię już na starcie

noc daje ukojenie
nie widzę siebie zmniejszam cierpienie
oglądać taką zwiędłą twarz
zupełnie inną niż pamiętam

ciemność lekarstwem dla ciała
ziarno łagodności zasiała
spadnie jeszcze milion gwiazd
nim ujrzę cię pierwszy raz

nieziemska twoja moc
gdy niechcący muśniesz ją
martwe przygnębione lico
rzucasz czar jak pirat kotwicą

powie mi słowo poeta
jak fortynbras do hamleta
łapiesz łapczywie powietrze
cóż chce więcej

jednak pryśnie co magiczne
pozostaną ślady liczne
po uśmiechu tym uroczym
raz anielskim a raz smoczym

był to piękny sen
życie zawsze niczym cierń
rzeczywistość tak przytłacza
jak niemowa stoję płacze

coś tam mówię trochę szeptem
ptak zagłusza głos mój ćwierkiem
patrzysz dziwnie nucisz cisza
wiatr się nawet nie odzywa

wszystko stoi my idziemy
niczym dwa bliźniacze cienie
czy mi powiesz hmm nieważne
wyleczyłem imaginacje

Autor: whunter Kategoria: Filozoficzne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.