Trwanie...
Mężowie biją żony batem
Rolniczy trud
Nieznośne prace
Do gumofilca wkłada nogi szynkę
Kobieta, wiedźma, pani płodna
A on częstuje ją swą flegmą
Plwociną z brudnego rozporka
Ona śpi...
Dziurę wyszarpał w dół koszuli
Przed chwilą przyszedł od krasuli
Nie mówi Nic
Obiad...
Ona mu płuca smaży wyplute
Brudne od dymu z komina sadzy
I papierosów
Zwiniętych fiutków
Z mokrych tytoni
Okruszku
Nie czuje Nic
Tylko kona powoli i w zupie
Topi łzy dawno nieżywe szczęściem
Bez grymasu, bez bólu, bez twarzy
On kotlety jeszcze żywe ubija
Wypija krew
Ona dzisiaj dwa razy już
Umierała
Autor: konradosma
Kategoria: Filozoficzne
Oceń wiersz
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.