Dno

Upadłeś Na Dno I Z Dna Się Podnosisz
Ratunkowe Koło, O Nic Więcej Nie Prosisz
Jednak Ciężki Balast Ciągnie Cię Z Powrotem
Walkę O Przetrwanie Okupujesz Krwią I Potem

Trafiłeś Na Dno, Nie Mając Wyboru
Bronisz Się By Ratować Resztki Honoru
Odpychasz Się Od Gruntu Co Sił
Jednak Znów Trafiasz Na Wodny Wir

Na Manowce Sprowadzony
Pragniesz Powierzchnię Ujrzeć Raz Jeszcze
Lecz Opadasz Z Sił Znużony
W Odmęty Bałwanów, W Toni Morskiej Kleszcze

Witasz Się z Dnem Upokorzony
Braknie Ci Mocy By Pod Prąd Płynąć
Na Pastwę Ślepego Losu Rzucony
Pozwalasz Swojej Nadziei Zaginąć

Już Tylko Powolna Śmierć Ciebie Czeka
Potęga Natury Wymywa Resztki Człowieka
Kończy Się Powietrze, Oddech Zamiera
Bezsens Egzystencji Do Ciebie Dociera

Niżej Już Upaść Nie Byłeś W Stanie
Kolejna Fala Zmyła Twe Wartości
Nie Stać Cię Nawet Na Godne Umieranie
Jesteś Mieszanką Wstydu I Złości

Pod Kreską Znalazł Się Bilans Życiowy
Ugrzęzłeś W Bagnie I Już Nie Wypłyniesz
Ostatni Oddech Wstrzymujesz Nim Zginiesz
Straciło Sens Dalsze Zawracanie Głowy

Autor: GallAnonim18 Kategoria: Filozoficzne

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.


Być może ale na wszelki wypadek polecam Schopenhauera, to dobra inspiracja do tworzenia

Ciekawy,ale czasem i z bagna można wypłynąć przy pomocy.Więc ma sens to zawracanie głowy:)*